Auto na wodę to nie tylko inwestycja zmniejszająca wysokie koszty posiadania samochodu. To także prawdziwa, efektywna ekologia. Taki pojazd spalałby znacznie mniej paliwa, a co za tym idzie do atmosfery przedostawałoby się mniej dwutlenku węgla. Warto zauważyć, że szkodliwe spaliny są jednym z największych problemów dotyczących ochrony naszej planety.
Naukowcy od dawna już przygotowują projekty tańszych w utrzymaniu aut na wodę. Ratan Tata – znany indyjski biznesmen – zainwestował w próby stworzenia takiego wynalazku aż 15 milionów dolarów.
Pierwszym krokiem do osiągnięcia w pełni hybrydowego samochodu na wodę jest silnik,
z technologią "duel fuel". W technologii hybrydowej, mówiąc wprost jest to silnik, który może pracować przy dwóch różnych rodzajach paliwa. Dla silnika samochodowego, aby mógł pracować na wodzie, potrzebny jest mały generator, zainstalowany w przedziale silnikowym. Aby silnik mógł być napędzany wodą, samochód musi być wyposażony w generator wodoru. Generator wodoru, potocznie zwany generatorem HHO jest to urządzenie mechaniczne używane przez tysiące ludzi, aby zaoszczędzić gaz.
Sposób działania systemu HHO jest stosunkowo prosty – niewielki generator, w którym
znajduje się woda destylowana z dodatkiem np. wodorotlenku potasu, pod wpływem prądu wytwarza wodór i tlen. Gaz doprowadzany jest do komory spalania silnika, gdzie miesza się z benzyną.
Zdaniem propagatorów tego rozwiązania, ponieważ wodór jest bardzo energetycznym gazem, zastosowanie go w silniku spalinowym znacząco zmniejsza zużycie konwencjonalnego paliwa. W Internecie wypowiada się jednak wielu sceptyków, którzy nie wierzą, że w niewielkim urządzeniu i przy stosunkowo niskim natężeniu prądu da się wytworzyć tyle gazu, by pozwalało to realnie obniżyć zużycie paliwa.
Innego zdania jest jednak pan Robert, który w Łapalicach w swoim warsztacie wytwarza i montuje tego rodzaju instalacje.
O swojej instalacji mówi:
- Wiem, że sceptyków jest wielu, ale ja sam używam tego urządzenia w samochodzie i to naprawdę działa. Silnik mniej pali, mniej się zużywa, bo mieszanka, którą otrzymuje jest czystsza. No i jest też efekt ekologiczny, bo wytwarzamy mniej dwutlenku węgla. Co istotne, instalację tego typu można stosować zarówno w silnikach benzynowych, diesla, a także w połączeniu z LPG.
- Wiem, że sceptyków jest wielu, ale ja sam używam tego urządzenia w samochodzie i to naprawdę działa. Silnik mniej pali, mniej się zużywa, bo mieszanka, którą otrzymuje jest czystsza. No i jest też efekt ekologiczny, bo wytwarzamy mniej dwutlenku węgla. Co istotne, instalację tego typu można stosować zarówno w silnikach benzynowych, diesla, a także w połączeniu z LPG.
wodnej i ropy jest Jan Gulak z Kielc. Pan Gulak, z wykształcenia prawnik opatentował swój wynalazek już w 2003 roku. W Biuletynie Urzędu Patentowego zapisany jest jako: wynalazek dotyczący spalania przegrzanej pary wodnej w silnikach tłokowych, spalinowych o podwyższonym ciśnieniu z równoczesnym spalaniem innych substancji palnych ciekłych lub gazowych. Wynalazek nadaje się do zastosowania we wszystkich silnikach napędowych spalinowych tłokowych.
Na pytanie jak działa istalacja konstruktor odpowiada następująco - ,,Zbiornik z deszczówką, która zawiera mniej kamienia niż zwykłą woda, umieściłem na siedzeniu pasażera. Stamtąd przechodzi rurką, która dochodzi do kolektora wydechowego. Tam zostaje ona ogrzana do około 150-160 stopni i zamienia się w parę wodną. Ona z kolei przechodzi dalej miedzianymi rurkami do kolektora ssącego i stamtąd dostaje się wprost do komory spalania."
Pan Jan przetestował swój wynalazek na Mercedesie W124 z 1986 roku, gdzie instalacja na wodę działa już od 2003 roku. Ponad to obliczył, że dzięki temu udało mu się zmniejszyć spalanie z 9 litrów ropy na 100 km, do 5,5 litrów.
Zapraszam do obejrzenia filmu, gdzie Jan Gulak opowiada o swoim wynalazku!
Trzeba jednak podkreślić, że stworzenie od podstaw samochodu na wodę to całkiem inna sprawa. Choć zaprojektowanie instalacji wodnej, która zmniejsza zużycie paliwa jest możliwe, to zbudowanie pojazdu, w którym woda będzie podstawowym paliwem wydaje się na chwilę obecną niemożliwe.
Jak wykorzystanie instalacji wodnych wygląda w praktyce?
W teorii wszystko wygląda wspaniale. Kierowcy zyskują, środowisko zyskuje, z technologią nie ma problemów, gdyż mamy już działające instalacje - więc co stoi na przeszkodzie wdrożenia wynalazków do seryjnej produkcji? Okazuje się, że w całym systemie jednak ktoś straciłby na ekologicznych samochodach. Najwięcej w takim przypadku straciłoby państwo, które zarabia na podatku VAT z paliwa oraz koncerny paliwowe. Przemysł paliwowy nie miałby wysokich zysków, gdyby wprowadzono samochody jeżdżące w połowie na wodę a co dopiero, gdyby stworzyć samochody całkowicie napędzane wodą.
Jan Gulak opatentował swój wynalazek już w 2003 roku jednak dopiero w 2010 sprawa ujrzała światło dzienne. Dlaczego nie zostało to wcześniej nagłośnione?
Pan Gulak próbuje
zainteresować swoim wynalazkiem polskie ministerstwa, pisał list nawet do
premiera Donalda Tuska. Jak na razie odzew z państwowych instytucji jest
znikomy.
Cytując Wynalazcę z Kielc: "Nie chcę zarabiać na patencie. Chętnie go
komuś przekażę. Chciałbym tylko, aby wszyscy mogli z niego skorzystać. Może
dzięki parze wodnej spadłaby cena paliwa. Być może jednak państwo tego nie chce
i woli zarabiać na wysokich podatkach: VAT i akcyzie od sprzedawanego paliwa".